Tańczące na wietrze odłamki stłuczonego zwierciadła… Frunące po niebie niczym płatki śniegu. Delikatne, niemal niewinne, a wieszczące złośliwy obrót losu, któremu nie da się zapobiec…
Ta dobrze znana tak dzieciom, jak i dorosłym baśń zawitała na deski Teatru Wielkiego w Poznaniu w formie pierwszej po remoncie premiery baletowej (a także pierwszej premiery w ogóle) i przyznać trzeba uczciwie, iż efekt finalny był więcej niż zadowalający. Zarówno za choreografię, jak i libretto i reżyserię dzieła odpowiadał kierujący poznańskim Baletem Robert Bondara, muzykę na potrzeby spektaklu napisał Przemysław Zych, zaś za pulpitem dyrygenckim stanął Maestro Aleksander Gref. To męskie trio w dziecięcej baśni odnalazło się zaskakująco dobrze.

fot. Ewa Krasucka
Historia Gerdy i Kaja zaczyna się w czasach niemal współczesnych. Imponujące wizualizacje filmowe zabierają nas na blokowisko. Dzieci bawią się w ogrodach na dachach budynków, a w cieniu wielkich budowli jeżdżą na łyżwach. Obrazek niemal idylliczny. Spokój mieszkańców anonimowego miasta burzy jednak złośliwy troll, który w swym tajemniczym zwierciadle pokazuje ludziom wykrzywioną, zakłamana wizję rzeczywistości. Nagle zwierciadło pęka, rozpada się na malusieńkie kawałeczki, a te spadają na ziemię, czyniąc szkód jeszcze więcej niż samo lustro w całości. Jeden z odłamków trafia do oka Kaja i odtąd chłopiec ma serce zimne niczym lód, a jedyne co go zachwyca to piękna, niedostępna Królowa Śniegu. Gerda odważnie rusza swemu towarzyszowi zabaw na ratunek, udowadniając tym samym, jak wielka jest siła przyjaźni i że dzieci niekiedy większą mają odwagę niż niejeden dorosły… Robert Bondara stworzył tu historię, którą każdy z nas może odebrać po swojemu i w której każdy odnajdzie fragment siebie. Opowieść jest spójna i łatwa do śledzenia nawet, jeżeli ktoś, jakimś cudem, nie zna baśni Andersena…
Trudno jest oceniać warstwę taneczną bez wiedzy czy doświadczenia z branżą tą związanego. Ogólne wrażenie artystyczne jest jednak pozytywne i wszystko zdaje się tutaj dobrze ze sobą współgrać. Ruchy tancerzy podążają ściśle za muzyką, akcja toczy się zgodnie z przebiegiem linii melodycznej. Zachwycają zwłaszcza młodzi odtwórcy ról głównych, tj. Natasza Woźniak i Chiara Ruaro jako Gerda, a także Wiktor Strzelewicz i Miguel Eugênio de Sousa Júnior jako Kaj. Mimo młodego wieku wykazują oni ogromną wrażliwość artystyczną, solidny warsztat, a przede wszystkim naturalny talent, a łącząca ich chemia sceniczna jest tak wiarygodna, że w naszych oczach jawią się niemal jak brat i siostra. Doskonała jest także dumna i wyniosła, chłodno elegancka Asuka Horiuchi jako Królowa Śniegu.

fot. Ewa Krasucka
Jednak nie sposób ulec wrażeniu, iż pierwsze skrzypce gra tutaj muzyka. Piękna, doskonale zagrana, filmowa, z pewnością mogłaby posłużyć jako ścieżka dźwiękowa do filmowej wersji „Królowej Śniegu”. Jest w niej coś klasycznego, a jednocześnie niby spod pióra Hansa Zimmera. Niestety Teatr Wielki jeszcze dociera się po remoncie, uczy nowej akustyki, przez co muzyka była nieco za głośno, co jednak jest kwestią do naprawienia i na odbiór tytułu jako takiego nie ma specjalnego wpływu.
Piękne są kostiumy i scenografia autorstwa Martyny Kander, bardzo miłym dodatkiem jest także ułatwiająca odbiór spektaklu narracja aktorki Danuty Stenki. Warto się na ten spektakl wybrać, nawet jeżeli mamy już więcej niż te kilka lat, ponieważ uniwersalny charakter tej opowieści czynią ją atrakcyjną dla każdej grupy wiekowej. A może jest to idealny pomysł na rodzinne wyjście do teatru? Niech każdy zdecyduje sam…. Spektakl powróci jeszcze wiele razy w grudniu tego roku, a potem… Kto wie?

fot. Ewa Krasucka
Jedna odpowiedź do “W świecie baśni na blokowisku…”
Pouczająca lektura! Doceniam szczegółowość i dokładność. Szkoda tylko, że niektóre fragmenty są zbyt techniczne dla laików. Mimo to, świetne źródło wiedzy!